Kampania wyborcza trwa w najlepsze. W Gostyniu kolejny raz pojawili się kandydaci Prawa i Sprawiedliwości z okręgu kalisko-leszczyńskiego, którzy opowiedzieli o programie tego ugrupowania i prosili o głosy. Wśród nich nie zabrakło „jedynki” na liście, czyli Joanny Lichockiej – znanej dziennikarki.
W sobotni wieczór w Gostyniu odbyło się spotkanie z kandydatami PiS do Sejmu - Joanną Lichocką, Janem Dziedziczakiem, Sylwią Maćkowiak, Witoldem Szczepaniakiem, Damianem Płowym, Czesławem Szymoniakiem, Joanną Nawrot, Renatą Reszel i Justyną Witczak oraz ubiegającym się o mandat senatora RP Adamem Kośmiderem.
Osoby startujące w tegorocznych wyborach parlamentarnych z listy PiS w naszym regionie zdecydowanie połączyły dwie kwestie – chóralne „NIE” dla kopalni i „TAK” dla obwodnicy Gostynia wybrzmiewało w sali Pensjonatu „Absolwent” w sumie kilkanaście razy. - Jesteśmy jedyną partią w Polsce, której prezes – pan Jarosław Kaczyński – na spotkaniu w Rawiczu powiedział jednoznacznie, że kopalni nie będzie – podkreślał poseł Jan Dziedziczak. Sylwia Maćkowiak, prezes Stowarzyszenia „Nasz Dom”, które już od 5 lat walczy z kopalnią, wypowiadała się w podobnym tonie. – Ta walka dziś staje się coraz bardziej agresywna. Dziś potrzeba jedności ze wszystkimi nie patrząc, czy to jest prawa strona, czy lewa. Po stronie rządu mieliśmy do tej pory obietnice. Po stronie PiS-u, który mam nadzieję dojdzie do władzy, będą konkretne działania – przekonywała.
Kandydaci PiS do Sejmu i Senatu nieoficjalnie zapowiedzieli utworzenie nowego resortu – tekę Ministra Energetyki miałby dzierżyć Piotr Naimski, z którym przedstawiciele Stowarzyszenia „Nasz Dom” spotkali się już w Warszawie za pośrednictwem posła Dziedziczaka. Jako alternatywę dla odkrywki Sylwia Maćkowiak wskazała energię wiatrową i fotowoltaikę. - To było naszym hasłem - węgiel ze Śląska, a chleb z Wielkopolski. Tak było zawsze i tak zostać powinno. Oprócz energii potrzebujemy chleba i potrzebujemy wody – to one są w naszym regionie priorytetem – mówiła Sylwia Maćkowiak. - Burmistrzowie i radni niestety nie stoją po naszej stronie. Deklarują dziś, że są przeciwni kopalni, ale nie widać działań z ich strony – dodała.
W kwestii obwodnicy kilkakrotnie wskazywano na hipokryzję obecnego rządu. Najbardziej zaangażowana w tę sprawę wydaje się być Joanna Nawrot. - Będę dalej, tak jak wcześniej, walczyła o tę obwodnicę, ale wiem, że sama nie jestem w stanie, muszę mieć wsparcie parlamentarzystów. To ludzie powinni mówić władzy, co ma robić, a nie władza ludziom – podkreślała.
Kolejny spośród młodych kandydatów z powiatu gostyńskiego, Damian Płowy – historyk, doktorant Wydziału Historycznego UAM w Poznaniu, poparł postulaty swoich przedmówców, jednak dało się odczuć, ze najbardziej leży mu na sercu pogarszający się stan edukacji w naszym kraju i ciągłe obniżanie wymagań, które niekorzystnie wpływa na młode pokolenia. - Przede wszystkim dążyłbym do tego, żeby zmienić sposób edukacji historii w szkole, ponieważ ten przedmiot jest ograniczany w stopniu zastraszającym – alarmował.
Edukacja i polityka społeczna znajdują się w obszarze zainteresowań Justyny Witczak, psycholog z Leszna, która z naszym powiatem związana jest zawodowo poprzez Warsztaty Terapii Zajęciowej w Piaskach. Jako parlamentarzystka, chciałaby wspierać rodziców dzieci niepełnosprawnych, zapewniając im kompleksową pomoc. Zależy jej też na stworzeniu aktywnej służby psychologicznej w szkołach oraz aktywizacji seniorów. - Myślę, że rodzinom z ziemi gostyńskiej, zwłaszcza tym, które wychowują dzieci niepełnosprawne i borykają się z wieloma problemami, przyda się ktoś, kto będzie walczył o ich interesy na szczeblu krajowym. Mnie nie brakuje odwagi i siły, aby być kimś takim - zapewnia.
Interesujące wydają się także pomysły PiS na podatki. Obniżek co prawda nie zapowiedziano, jednak szykuje się… uszczelnienie systemu. Jak zauważył dr Witold Szczepaniak, ekonomista, największym problemem jest niska ściągalność podatków od największych przedsiębiorstw. -Ściągalność podatków od osób indywidualnych jest bardzo wysoka, od małych przedsiębiorstw jest bardzo wysoka, natomiast ściągalność od dużych firm, korporacji, jest coraz gorsza – wyjaśnił. Następstwem takiego stanu rzeczy jest według niego brak pieniędzy na opiekę zdrowotną i na edukację. Joanna Lichocka doprecyzowała, o jakich pieniądzach mowa. - Jacek Vincent Rostowski wraz z ludźmi z lobby doradztwa podatkowego, którzy robią fortuny na tym, że wspierają duże przedsiębiorstwa w tym, jak nie płacić podatków w Polsce, stworzyli taką ustawę, że rocznie do polskiego budżetu nie wpływa 52 mld zł – mówiła. Jak zaznaczył Witold Szczepaniak, proponowane przez lewicę podniesienie podatków najbogatszym niewiele da w sytuacji, gdy system jest nieszczelny, a świat wartości – zupełnie odwrócony. - Państwo jest dla ekipy rządzącej wielkim żerowiskiem, a nie naszą wspólnotą, która powinna działać tak, żeby nam wszystkim żyło się w miarę dobrze – wtórowała Lichocka.
„Jedynka” PiS Joanna Lichocka jest znaną dziennikarką, której wyzwanie startu w wyborach rzucił prezes Jarosław Kaczyński. - Postanowiłam bezpośrednio zaangażować się w politykę, ponieważ wydaje mi się, że czas jest taki, że „wszystkie ręce na pokład”, to znaczy mamy szansę zmienić Polskę, mamy szansę dokonać przełomu na miarę ’89 r. Mamy szansę odsunąć tę bardzo szkodliwą, destrukcyjną ekipę od władzy – przekonywała. – Mam wrażenie, że jest takie „przebudzenie”. Oczywiście nie jest ono ujawniane w mediach mainstreamu, ale było to widać np. po zwycięstwie Andrzeja Dudy – dodała, nawiązując do tytułu głośnego filmu dokumentalnego, który wyreżyserowała po katastrofie smoleńskiej.
Lichocka przyznaje, że jest w naszym okręgu nowa, jednak 24 lata dziennikarskiej pracy i zyskana w tym czasie rozpoznawalność sprawiają, że jest raczej pewna siebie. – Jak wiecie jestem nowa, na szczęście nie nieznana. Myślę, że Państwo macie mniej więcej pojęcie o moich poglądach i o moim „charakterku”, więc wiecie, czego się po mnie spodziewać – mówiła z uśmiechem.
Numer 2 na liscie PiS, czyli poseł Jan Dziedziczak zapowiedział, że nie chce zmieniać wszystkiego naraz. Chciałby kontynuować pracę w sejmowej Komisji ds. kultury i środków przekazu oraz w Komisji ds. łączności z Polakami zagranicą. – Zależy mi na zbudowaniu dobrego wizerunku Polski zagranicą, na tym, żeby Polska dobrze kojarzyła się zagranicą dzięki naszej dyplomacji i kulturze. Niestety, w tej chwili z naszych pieniędzy produkuje się filmy, które obrażają Polaków zagranicą, oskarżają Polaków o to, że rzekomo brali udział w Holokauście – ubolewał parlamentarzysta.
Kolejnym celem, jaki sobie postawił, jest sprowadzenie do kraju Polaków z dawnego Związku Sowieckiego, a w szczególności z Kazachstanu i Ukrainy. - Uważam, że lepiej jest sprowadzić do kraju Polaków, którzy czują się Polakami, którzy przez lata cierpieli za to, że byli Polakami, a mimo to trwali w polskości, niż robić to, co wyprawia w tej chwili pani Kopacz, czyli sprowadza nam tysiące nielegalnych islamskich imigrantów – oburzał się poseł Dziedziczak. Przytoczył też dane dotyczące imigrantów: 75% spośród nich to młodzi mężczyźni, 13% - kobiety, a 12% - dzieci. – U nas na razie jest ich malutko, więc „w kebabie” są grzeczni, i tak dalej, ale przy tak dużej skali są gigantyczne problemy. Ci ludzie żyją w większości z zasiłków, czyli z naszych podatków. Dużo lepiej jest sprowadzić Polaków ze Wschodu zamiast tych islamskich nielegalnych imigrantów i ja się tym zajmę – przekonywał.
Startujący do senatu Adam Kośmider prezentację swojej osoby rozpoczął od niecodziennej, jak na polskie realia, deklaracji. – Nie chcę być zawodowym politykiem, chcę być blisko ludzi. Dlatego też, jeśli zostanę senatorem, to nie będę zawodowym senatorem, co łączy się z tym, że nie będę pobierał uposażenia – zapowiedział Kośmider. Pretendent do mandatu senatora wspólnie z przyjaciółmi prowadzi dobrze prosperującą firmę, dzięki czemu, jak zapewnia, problemy przedsiębiorców i rolników są mu dobrze znane. Instytucja Senatu jest dla Adama Kośmidera „ostatnią deską ratunku” przed wprowadzaniem dziwnych przepisów i ustaw. – Oczywiście mam głęboką nadzieję, że w nadchodzących wyborach to Prawo i Sprawiedliwość stworzy rząd, dlatego mógłbym się skupić na tym, żeby budować silny region – podsumował, po czym wyjaśnił, że ma na myśli Rawicz, Gostyń, Kościan i Leszno.
Kandydaci Prawa i Sprawiedliwości są raczej pewni swego i nie mają większych wątpliwości, kto wygra tegoroczne wybory. Nie ukrywają, że mierzą wysoko – pół żartem, pół serio wspominali nawet o samodzielnym rządzeniu.