Dymisje w rządzie są rzeczą normalną i naturalną pod warunkiem jednak, że oznaczają zmiany na lepsze, oraz że są przeprowadzane w dobrym stylu i w momencie, który nie zagraża interesom państwa polskiego - pisze w "Fakcie" Bronisław Komorowski, polityk PO i wicemarszałek Sejmu.
Niestety, zmiana na stanowisku ministra obrony narodowej nie spełnia powyższych warunków. Odbyła się w najgorszym stylu i chyba w najgorszym możliwym dla Polski momencie. Przez zły styl rozumiem m.in. zapowiedź rzecznika prasowego rządu Jana Dziedziczaka sprzed dwóch miesięcy dotyczącą tego, że zmiany mogą dotknąć MON. Skutkiem tej deklaracji była destabilizacja pracy resortu przez dwa miesiące, osłabienie pozycji ministra obrony narodowej w stosunku do struktur dowódczych w okresie przygotowywanego wyjazdu żołnierzy polskich do Afganistanu.
Pozycja Radosława Sikorskiego osłabła także względem innych szefów resortów obrony narodowej NATO w momencie, kiedy mają się rozpocząć negocjacje z Amerykanami, związane z ich pomysłem ulokowania części tzw. tarczy antyrakietowej w Polsce. To są właśnie te złe okoliczności zdymisjonowania ministra. Odwołuje się szefa MON właśnie w przeddzień wysłania na wojnę żołnierzy oraz w przeddzień negocjacji z USA.
Swoje głębokie zaniepokojenie wyraża nie tylko opozycja, ale także takie wybitne i niekwestionowane autorytety jak Zbigniew Brzeziński. Ten ostatni wspomniał o "poważnym osłabieniu Polski w chwili, gdy toczą się ważne negocjacje z Ameryką oraz o dalszej samoizolacji Polski na arenie międzynarodowej".
Podejrzewam, że za rezygnacją Radosława Sikorskiego kryje się nie tylko jego nagłośniony konflikt z Antonim Macierewiczem, ale także chęć ucieczki od odpowiedzialności wszystkich, którzy podjęli decyzję o wysłaniu polskich żołnierzy do Afganistanu oraz o rozbiciu wojskowego wywiadu i kontrwywiadu. To z kolei oznacza przecież pozbawienie osłony wywiadowczej i kontrwywiadowczej polskich żołnierzy. Minister Sikorski znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony miał ponosić polityczną odpowiedzialność za operację w Afganistanie, a z drugiej nie miał realnego wpływu na to, co się dzieje z oczami i uszami armii, czyli właśnie wywiadem i kontrwywiadem.
Sądzę, że zmiana na stanowisku szefa MON będzie wstrząsem dla rządzących, a szczególnie ostrzeżeniem dla premiera przed skutkami prowadzenia złej polityki w kwestiach służb specjalnych oraz polityki międzynarodowej. Polski rząd zgrzeszył nadgorliwością w wysyłaniu zbyt dużej liczby żołnierzy do Afganistanu. Wszystko wskazuje na to, że teraz ma ochotę zgrzeszyć nadgorliwością w kwestiach negocjacji z Amerykanami spraw związanych z tarczą antyrakietową.
Administrator strony: Błażej Wojtyła